„Obiecująca. Młoda. Kobieta.” byłaby błyskotliwą czarną komedią o nieudanych randkach, bezlitośnie wyśmiewającą stereotypy, na jakich opierają się relacje damsko-męskie. I choć cukierkowa estetyka, w jakiej utrzymane są zdjęcia, i popowe hity w soundtracku pasują raczej do komedii romantycznej, nie dajcie się zwieść. W gruncie rzeczy mamy bowiem do czynienia z niezwykle gorzką mieszanką dramatu psychologicznego, thrillera i rape and revenge.
Zanim jednak wszystkie elementy gatunkowej układanki wskoczą na właściwe miejsca, reżyserka daje nam wgląd w sytuację głównej bohaterki. Cassandra Thomas (Carey Mulligan) mogłaby mieć wszystko. Jak sama przyznaje, znalezienie męża i dobrze płatnej pracy nie wymagałoby od niej większego wysiłku – po prostu woli mieszkać z rodzicami i pracować w kawiarni. Sugestie o powrocie na studia medyczne puszcza mimo uszu, a na pytania o późne powroty do domu odpowiada wymijająco. Oczywiście szybko orientujemy się, że coś tu nie gra, ale Fennell nie spieszy się z odkrywaniem historii stojącej za życiowymi decyzjami protagonistki.
Fabuła Obiecująca. Młoda. Kobieta.
Stopniowo ujawnia kolejne okoliczności, w kontekście których fabuła „Obiecującej. Młodej. Kobiety.” staje się komentarzem piętnującym kulturę gwałtu i podwójne standardy leżące u podstaw patriarchalnego społeczeństwa.
Komentarze