Buddyjski mnich udał się 3 kwietnia na pielgrzymkę do jaskini Phra Sai Ngam w tajlandzkiej prowincji Phitsanulok, gdzie chciał pomedytować. Dzień później w region uderzyła burza, która trwała przez trzy dni i zalała część jaskini, w tym wejście, co odcięło mu drogę powrotną. Po tym, jak ulewa ustawała, a 46-latek nie wrócił, jego zaginięcie zgłosili okoliczni mieszkańcy – informuje agencja AFP.
Mnich i akcja ratunkowa
Akcja musiała zostać przerwana po godzinie, bo poziom wody podniósł się do zbyt niebezpiecznego poziomu. Na miejsce został wezwany specjalny zespół nurków, który przystąpił do akcji w środę. Ratownicy dotarli do mnicha i owinęli go kocem termicznym. Poziom wody obniżył się do takiego poziomu, że nie trzeba było jej dodatkowo wypompowywać.
46-latek umiał wpływać i wcześniej nurkował, przez co jego ratunek był łatwiejszy. Cała akcja zakończyła się sukcesem i 7 kwietnia mnich został uratowany. Po wyjściu z jaskini 46-latek otrzymał pomoc medyczną. Trafił do szpitala z lekką gorączką. Lekarze będą monitorować jego stan zdrowia. W poszukiwaniu i uwolnieniu 46-latka udział wzięło 17 ratowników.
Kolejna taka akcja ratunkowa
Cała akcja przypomina historię z 2018 r., która również wydarzyła się w Tajlandii. Wówczas w zalanej jaskini Tham Lung. zostało uwięzionych 12 młodych piłkarzy w wieku od 11 do 16 lat i ich trener. Chłopcy zostali uwięzieni 23 czerwca. Akcja ratownicza rozpoczęła się 8 lipca i trwała dwa dni. Wzięło w niej udział ponad tysiąc tajlandzkich żołnierzy i specjalni nurkowie z kilku państw.
Komentarze